Znacie smak pigwy? To niekoniecznie popularny owoc. Kilka jego krzaków rosło u mnie pod domem. Hodowała je pewna staruszka. Są cierpkie i kwaśne jednocześnie. Moja sąsiadka wychodziła czasami przed dom, siadała na ławce wśród stokrotek, tulipanów i krzaków pigw, a my, wszystkie dzieci z sąsiedztwa, obsiadaliśmy ją i słuchaliśmy jej historii. Przeżyła dwie wojny. Miałam cztery lata, jak pierwszy raz słuchałam opowieści o nalotach, strachu i głodzie. Najbardziej utkwiła mi w pamięci opowieść o tym, jak z głodu, w czasie nalotu, leżąc na ziemi, jadła ziemię.
Równie poruszające historie opowiada Danuta Szaflarska, jedna z najbardziej lubianych, polskich aktorek, w filmie „Inny świat” Doroty Kędzierzawskiej. Tę i wiele innych, które rzeczywiście brzmią, jakby były z innego świata. Urodziła się prawie sto lat temu. Przez ten czas wiele się zmieniło. Trochę jak gdyby przez tysiąclecia świat brał rozbieg przed faktycznym startem, a jak już wystartował, to głośno: dwie wojny światowe, wynalezienie bomby, telefonu komórkowego, komputera i wreszcie internetu, zupełnie zmieniły nasze życie.
Widzimy więc Panią Danutę, siedzącą na kanapie, przeglądającą stare zdjęcia i wspominającą. Dziewięćdziesiąt siedem minut (film powstał na dziewięćdziesiąte siódme urodziny Danuty Szaflarskiej) to dosłownie jeden wiek w pigułce. Dowiemy się, jak po górach dawniej chodziło się boso, jak matka Pani Danuty na piechotę poszła z południa Polski do Wilna, zanieść córce zapomniany przez nią dowód osobisty i poznamy kilka ciężkich wspomnień z powstania warszawskiego. Ale nie dlatego warto obejrzeć ten film.
Nie chodzi o to, że poznajemy historię Polski ostatniego stulecia. To oczywiście też jest niezaprzeczalna wartość tego obrazu. Ale to, co porusza najbardziej, to sama osoba Pani Danuty. O powstaniu możemy przeczytać na Wikipedii, ale jak żyć – odpowiedzi na to pytanie, na próżno szukać w Google’u. Bo Pani Danuta jest niezwykłą osobowością. Jest przykładem na to, że nawet jeśli w życiu „nie ma lekko”, jak sama powtarza za swoim przyjacielem, księdzem Popiełuszko, to i tak warto żyć.
Nie bójcie się, to nie jest film z serii „gadające głowy”. Historie głównej bohaterki przeplecione są starymi fotografiami oraz ujęciami Pani Danuty, wykonanymi w Kosarzyskach, z których pochodzi. Czarno-białe zdjęcia Arthura Reinharta jednocześnie uwypuklają jej sylwetkę, jak i odrealniają obraz. Przenosimy się w prawdziwie inny świat, jakbyśmy słuchali baśni, czasem okrutnej, ale bardzo wciągającej. Nawet po stu- czy dwustu-dziewięćdziesięciu siedmiu minutach nie bylibyśmy znudzeni. Jak to możliwe? Moja sąsiadka podarowała mi kiedyś dżem przez siebie zrobiony – pigwowy. Owoce zamieniły się w niewypowiedzianą słodkość z lekkim posmakiem dawnej cierpkości i kwaskowatości. I tego właśnie uczy nas Pani Danuta, że życie musi mieć wszystkie smaki, nie tylko słodki. W momencie, gdy to zaakceptujemy, zajadamy się nim z prawdziwym apetytem.
tekst: Alicja Rosé
Film w reżyserii Doroty Kędzierzawskiej.