Aktualności
Plany na nowy sezon działalności
PRZYSZŁOŚĆ PRZED NAMI
W trakcie 37. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni przyznane zostały nagrody Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.
Polska Światłoczuła otrzymała nagrodę w kategorii: Krajowe Wydarzenie Filmowe 2011. Jesteśmy z tej nagrody bardzo dumni, ale gdyby na Polskę Światłoczułą nie czekali widzowie, nie pomagali nam lokalni animatorzy kultury, czy po prostu ludzie, którzy kochają dobre polskie kino – nic by z naszego pomysłu nie wyszło.
DZIĘKUJEMY GORĄCO WSZYSTKIM, KTÓRZY NAS WSPIERAJĄ!
Polska Światłoczuła po raz pierwszy ruszyła w trasę we wrześniu zeszłego roku. Co się wydarzyło przez ten czas?
Przez ten pierwszy rok ekipa Polski Światłoczułej przejechała około 24 tysięcy kilometrów. W drodze spędzili aż 80 dni. Z jedenastoma twórcami odwiedzili trzydzieści sześć miejscowości (niektóre kilkakrotnie), by łącznie przez 84 godziny rozmawiać z widzami, a przede wszystkim oglądać filmy. Te liczby mówią same za siebie.
Jakie plany na kolejny rok działalności?
Polska Światłoczuła zakończyła właśnie trasę z filmem „Cześć Tereska” i jego reżyserem Robertem Glińskim.
Dodatkowo, Aleksandra Grażyńska zdradza, że w planach jest urozmaicenie kolejnych tras warsztatami filmowy. Będzie to doskonała możliwość by poznać bliżej tajniki reżyserii filmowej, sztuki operatorskiej, aktorskiej, a być może też tajniki scenografii czy pirotechniki! Nowy podział organizacyjny tras, by eksplorować wybraną część kraju (północ, południe, wschód, zachód), ma na celu zwolnienie szaleńczego tempa i zyskanie czasu, by przeprowadzać wspomniane warsztaty. To umożliwiłoby nam odsłonięcie nieco bardziej tej kuchni filmowej – mówi Aleksandra Grażyńska, koordynator projektu. – Coś podobnego miało już miejsce na jednej z tras, gdzie Leszek Starzyński pokazywał wybrane fragmenty z montażu „Wymyku”. To wydawał się dosyć ryzykowny pomysł, już w drugą trasę zabierać montażystę, bo mało osób zdaje sobie sprawę z wagi pracy montażysty. To było również fantastyczne doświadczenie dla Leszka, wreszcie móc posłuchać bezpośrednio, co ludzie myślą o filmach. Dla publiczności była to okazja, by uświadomić sobie, że montaż nie jest zajęciem czysto technicznym, ale też kreacyjnym. Ludzie nagle zaczęli dostrzegać te inne aspekty filmu, poza tą warstwą czysto narracyjną. Nagle film stał się większą całością, ludzie nabrali świadomości, że to jest ogromna machina – stworzenie filmu.
Polska Światłoczuła chce się zmieniać w nowym sezonie, chce ewoluować.
Trochę zostaliśmy zaszufladkowani jako kino objazdowe – kontynuuje Aleksandra Grażyńska. – Oczywiście poprzez to, że jesteśmy w drodze, pokazujemy filmy w różnych miejscach, wpisujemy się tę tradycję kina objazdowego. Ale jest nam również blisko do formy festiwalu, dlatego, że zazwyczaj pokazujemy filmy dość nowe, około premierowe, ale też ze względu na to, że towarzyszą nam twórcy i po każdej projekcji ma miejsce rozmowa. To jest forma typowo festiwalowa, właściwie tylko publiczność festiwalowa ma właśnie taki przywilej. Niewielu twórców ma możliwość, by jeździć ze swoim filmem po kraju, docierać do małych miasteczek – my to umożliwiamy. To jakby festiwal na kółkach. Cyfrowy festiwal objazdowy.
Twórca ma możliwość konfrontacji swojego utworu bezpośrednio z widzem, a ten – ma potrzebę wygłaszania swoich opinii. To obopólna wymiana światopoglądowa. – Twórcy cenią sobie te spotkania. Wiele osób na trasie powtarzało nam, że często na festiwalach ci którzy mają jakieś zastrzeżenia, albo chyłkiem wychodzą podczas projekcji albo milczą, albo ich wypowiedzi są po prostu ugładzone. Tutaj publiczność jest przede wszystkim szczera. To jest zarówno zaleta jak i wada, bo jeśli ktoś z publiczności ma jakieś zarzuty wobec filmu to jawnie je komunikuje. To jest też cenne, że ludzie odnoszą to co zobaczą, bezpośrednio do swojego życia. Film zmusza ich do myślenia. Myślę, że dla twórców, którzy robią filmy fabularne, jest to szczególnie ważne, gdy ktoś czystą kreację, już na poziomie opowiedzianej historii, odnosi do swojego życia, do swoich przeżyć. Znaczy to tyle, że udało się tę prawdę przemycić, wykreować w sposób wiarygodny.
Ekipa Polski Światłoczułej często wracała do tych samych miejscowości.
Widać, jak zmieniają się nasi widzowie. Na początku, rozmowy były takie lekko nieporadne, bardziej emocjonalne, publiczność używała bardziej języka potocznego. Z czasem, ta publiczność stała się bardziej „wyrobiona”, ale nadal mówi prawdziwie, szczerze, z głębi duszy. Widać również, że widzowie zwracają uwagę na różne aspekty filmu. Planowane warsztaty mają jeszcze bardziej budzić świadomość, ciekawość widzów i uczyć ich języka filmowego.
Polska Światłoczuła z nową siłą wkracza w drugi rok swojej działalności. – Będziemy jeździć, dopóki będziemy czuć, że to ma sens, że twórcy chcą jeździć, że jesteśmy oczekiwani. Mamy też nadzieję, że w pewnym momencie nie będziemy już musieli jeździć, bo te podupadłe kina, które w większości odwiedzanych przez nas miejscowości były kiedyś, odrodzą się – mówi Aleksandra Grażyńska.
Moim zdaniem, kino to nie tylko miejsce, gdzie odbywa się projekcja. Kino to przede wszystkim wspólnota ludzi, dla których ważne jest to wspólne przeżywanie filmu, oglądanie i dyskutowanie. Wspólne zanurzenie w światłoczuły świat.
Tekst Monika Sirojc
Aktualności