„- Czy widzę kogoś na drodze? Nikogo! – rzekła Alicja. – Ach, żebym ja miał taki wzrok – powiedział z żalem Król. – Nikogo! na taką odległość! Ja przy tym świetle widzę tylko tych, co istnieją.”Lewis Carroll był matematykiem. Czytając jego „Alicję po drugiej stronie lustra”, natrafimy nie tylko na wiele żartów słownych, ale również tych opartych na filozofii i logice. Nikt jest zatem tak samo ważny jak ktoś, zero jest równoważną cyfrą, jak jeden, a zbiór pusty tak samo ważny, jak pełny. Jeśli więc spróbujemy spojrzeć na rzeczywistość równie wnikliwie, jak Alicja, może też dostrzeżemy Nikogo. Właśnie do takiego głębszego wejrzenia w rzeczywistość zaprasza nas reżyser Andrzej Jakimowski w swoim nowym filmie „Imagine”.
Do lizbońskiej kliniki dla niewidomych przyjeżdża Ian (Edward Hogg), który jest przewodnikiem po niewidzialnym świecie. A tym światem jest dla zamieszkujących tam dzieci niewielki, średniowieczny konwent: długie, zacienione korytarze, przestronne sale i podwórze. Ian porusza się praktycznie bez laski, dla odnalezienia drogi posługuje się echolokacją – wystarczy tupnąć odpowiednio obcasem, zaklaskać albo zakląskać językiem, by usłyszeć, jak dźwięk odbija się od otaczających nas powierzchni.
Poprzez postać Iana, Andrzej Jakimowski pokazał nam, jak inaczej patrzeć na świat. Rzeczywistość bowiem nie jawi się przed nami jedynie w formie obrazu. To także dźwięk, faktura, kształt, zapach…
Przesiadujemy z dziećmi na podwórzu klasztornym. Ian pyta swoich uczniów, czy słyszą kota. Wsłuchujemy się z nimi w niewidzialną rzeczywistość, która nam, widzącym, często umyka, niczym właśnie ten kot, który nie wiadomo kiedy zdążył wypić mleko z miseczki.
Niewidomy przewodnik zachęca swoich podopiecznych, a zatem i nas samych, by eksplorować świat, by wyjść poza granice metaforycznego konwentu bądź też poza granice dotychczasowego myślenia.
W istocie, Ian czasami zmyśla, cienkim metalowym pręcikiem stuka w parapet, naśladując dźwięk skaczących wróbli, by wywołać Evę do okna. Przywołuje nam to na pamięć film Wima Wendersa, w którym operator dźwięku włóczy się z mikrofonem po lizbońskich ulicach i nagrywa rzeczywistość, której nie widać, ale słychać. Zebrane dźwięki wywołują obrazy, wyobrażenia. Czy są one mniej równoważne, od rzeczywistości widzialnej? Reżyser stawia przed nami pytanie, o granice rzeczywistości oraz o to, gdzie zaczyna się wiara. Ogromny statek stojący w porcie, o którym mówi Ian, staje się namacalny nie w momencie, gdy przepływa przed oczami Evy, ale gdy widzimy zaledwie kawałek liny, za którą jest przycumowany. Fakt, że oprócz Evy nie widzi go nikt więcej, może znaczyć, że zaufała.
Wspomniany wcześniej Lewis Carroll tę zagwozdkę filozoficzną, zawarł w innym zgrabnym obrazku. Alicja, po tym jak Biała Królowa oświadczyła jej właśnie, że ma dokładnie sto jeden lat, pięć miesięcy i jeden dzień, wykrzykuje:
„ – Nie mogę w to uwierzyć! – powiedziała Alicja. – Nie możesz? – powiedziała z politowaniem Królowa. – No, spróbuj jeszcze raz! Zrób głęboki wdech i zamknij oczy. – Alicja roześmiała się. – Nie mam co próbować – odrzekła – nie można uwierzyć w to, co niemożliwe. – Zdaje się, że nie masz w tym wielkiej wprawy – powiedziała Królowa. – Ja w twoim wieku zawsze ćwiczyłam to przez pół godziny dziennie. Nieraz jeszcze przed śniadaniem dochodziłam do sześciu niemożliwości, w które udawało mi się uwierzyć.”
Nic innego nie czyni Ian. Mówi po prostu: „Imagine”, czyli: „wyobraź sobie.” Przecież właśnie na tym opiera się magia kina – na uruchamianiu wyobraźni.
(tekst: Alicja Rosé)
Film w reżyserii Andrzeja Jakimowskiego.