Biografia
Pamiętacie swoje pierwsze fascynacje i pierwsze rozczarowania? Wakacje w dzieciństwie na lekko prześwietlonych zdjęciach? Właśnie w taką sentymentalną podróż zabierze was Wojciech Staroń w swoim filmie dokumentalnym „Argentyńska lekcja”. Pomysł jest prosty: reżyser jedzie wraz ze swoją żoną, która ma uczyć języka polskiego, oraz ośmioletnim synem – Jankiem, do Argentyny. Poznajemy życie argentyńskiej prowincji oczami chłopca. W szkole poznaje jedenastoletnią Marcię Majcher, dzięki której Janek odkrywa nowy świat i nie chodzi tu już tylko o nowy kontynent. Świat Marcii to nie idylla: liczne rodzeństwo, niezaradna matka, nieobecny ojciec. Dziewczynka jest jakby jednocześnie dzieckiem i dorosłym; bawi się i zarabia na dom.
Mamy silne wrażenie, że oglądamy film fabularny, podczas gdy postać Marcii jest autentyczna, dziewczyna nikogo nie gra, jest sobą. Mierzy się z problemami dorosłych, a mimo to jest pełna energii, przyciąga do siebie radością, którą nosi w sobie, pozytywnym nastawieniem do świata, ludzi.
Mieszka w niewielkiej argentyńskiej miejscowości z matką i młodszym rodzeństwem. Ojciec pracuje sześćset kilometrów dalej – to jeden z popularnych wariantów w tym kraju. Marcia uczęszcza na lekcje polskiego, które prowadzi Małgorzata Staroń – lingwistka i nauczycielka polskiego. Wraz z innymi nauczycielami prowadzą lekcje dla potomków polskich imigrantów. Dziewczynka wyróżnia się na tle innych uczniów, szybko opanowuje język, zna kilkadziesiąt polskich wierszy.
Determinację i siłę odziedziczyła prawdopodobnie po dziadku, który służył w armii Andersa, a później wyruszył do Argentyny i założył tam plantację herbaty. Wyobraźnia i odwaga Marcii nie znają granic. Fizycznie jest tam, na argentyńskiej prowincji, ale sercem, myślami, wyrusza w świat. Zaprosiliśmy Marcię, by towarzyszyła nam na trasie. Udzielała mądrych odpowiedzi, po polsku, na pytania widowni, zarażała swoja radością, a jednocześnie po dziecięcemu cieszyła się z pierwszy raz oglądanego na żywo śniegu.
„Jakie tu macie problemy,” – pytała odważnie publiczność, która przyszła na „światłoczułą” projekcję – „są zmywarki, samochody, dzieci siedzą codziennie przed komputerem. No i co? Szczęśliwsi jesteście niż my?” Marcia Majcher jest dowodem na to, że bycie szczęśliwym zależy od nas samych i nie jest wcale najważniejszą wartością w życiu, a raczej bycie w zgodzie z własnym sumieniem i praca, które dają nam największą satysfakcję w życiu.
Alicja Rosé
(korzystałam z artykułu Małgorzaty Hnat „Wariacica”, „Zwierciadło” 12/2012)
More